Drogi pamiętniczku...
Hej. Nazywam się Charlotte. Wołają na mnie Cherry. Wiśnia. Czemu? Od mojego imienia i włosów. Bo moje włosy są czerwone. Wyglądam tak:
Jak mam na nazwisko? Nikt tego nie wie. Nawet ja. Jak tak można? Po prostu. Mieszkam w ośrodku wychowawczym. W Warszawie. Jestem szczupła, niebieskie oczy, metr 75 wzrostu. Uwielbiam słuchać rapu ulicznego. Kali, Ganja Mafia, Gang Albanii. I polski, stary rock: Lady Pank, Dżem, Happysad. Mieszkam w ośrodku razem z Mają, Nikolą, Sewerynem, Kamilą, Sebastianem i jego młodszym bratem, Damianem. Wszyscy mamy po 16 lat, tylko Damian i Kama mają po 14. Uwielbiamy wszyscy robić to samo: słuchać muzyki, grać w nogę, włóczyć się w dzień i w noc i dobrze się bawić. Ale dość już o mnie. Zacznę opisywać dzisiejszy dzień :D
Dzisiaj wstałam o 9:00. Ale spoko.Pierwszy dzień wakacji. Nareszcie można zaszaleć! Szybko podeszłam do szafy i wskoczyłam w :
Poszłam zrobić sobie śniadanie-wybrałam to co zawsze, czyli płatki na mleku. Wzięłam mojego iPhone 6s i swoje słuchawki. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę_
Popek x Rozbójnik Alibaba x Kali-braci się nie traci i zabrałam się za jedzenie. Później poszłam obudzić dziewczyny i chłopaków. Czekając na nich aż zjedzą i się ubiorą, dalej słuchałam muzyki. Do plecaka spakowałam mój telefon, portfel, power-banka, głośnik, moją ulubioną czarną wpierdolkę z nike, okulary przeciwsłoneczne, gumki do włosów i moją czarną tangle teezer.
Zawiązałam sznurówki moich martensów i wyszliśmy na dwór. Skierowaliśmy się na stare, już przez nikogo nie zamieszkiwane bloki. Włączyłam muzykę z głośnika i szliśmy przez centrum Wawy. Jaki szpan!
-E, Wiśnia!-usłyszałam za sobą znajomy głos. Kurwa, znowu ten dekiel...
-Weź się odjeb, Kuba!-Kuba to mój były. Zerwałam z nim bo mnie zdradzał i teraz ciągle mnie zaczepia. Wzniosłam oczy ku niebu. Wiedziałam co się zaraz stanie.
-Lalunia! Nie tak ostro! -Przewróciłam oczami. Był pijany albo naćpany. Pewnie jedno i drugie. Wystawiłam jemu i jego kolegom środkowy palec i poszliśmy dalej. Seweryn poszedł jeszcze do naszego dilera po maryśkę i kokę.
Gdy doszliśmy na ruiny, jak to nazywaliśmy, po raz kolejny przyszedł mi na myśl krajobraz z Czarnobyla, który widziałam w necie.
Tylko że tutaj było bardziej... szaro. Tak. Szaro. I brudno. Zero roślinności. No chyba że liczy się jarana przez nas maryśka? Weszliśmy do jednego z bloków w lepszym stanie i zaczęliśmy wdrapywać się po schodach. Gdy stanęliśmy na dachu, Serwetnik (Seweryn) już tam był. Powoli się rozejrzałam. Zrobiło mi się smutno. Maja ma Sebę, Nikola Seweryna, a Kama ma Damiana. A ja? Nikogo. Gdy już łzy wezbrały mi w oczach, energicznie potrząsnęłam głową. Łzy są dla słabych. A ja nie jestem słaba. Ani samotna. Po prostu na razie nie jestem nikim zainteresowana. Ale to niedługo minie, pocieszyłam samą siebie w myślach. Spojrzałam po twarzach przyjaciół.
-To co robimy?
-Mamy maryśkę, kokę i herę.-stwierdził Seweryn pokazując nam pakunki.
-To super, na co jeszcze czekamy?
-To jaramy!
Na jaraniu i śpiewaniu zszedł nam czas do 17:00. Poszliśmy coś zjeść do Macdonalda. Później popędziliśmy do ośrodka i zaczęliśmy się przygotowywać, bo chcieliśmy iść na plażę.
Ja ubrałam dwie z niewielu rzeczy, które nie są czarne, szare albo białe: pomarańczowy strój kąpielowy i niebieska sukienka plażowa. Zrobiłam też koczek w stylu Riri i wodoodporny makijaż. Paznokietki spiłowałam pilniczkiem i pomalowałam je takim ślicznym białym kolorkiem:
Jako,że jedyna z całej ekipy mam prawko, wsiedliśmy do mojej bryki:
I pojechaliśmy. Droga zajęła nam około 15 minut. Całe szczęście, że nikt nie zapomniał stroju sportowego. Ja wzięłam moją ulubioną piłkę. Ja wybrałam ten strój:

Jak zwykle podzieliliśmy się na dwie drużyny: ja, Maja i Kama vs. Seba, Seweryn i Damian. Nikola była sędzią. Damian i Kama byli bramkarzami. Chłopaki zaczynali, ale to ja przejęłam piłkę od Seby.
-Jak ty się nazywasz synem Ronaldo to ja jestem córką Lewego!-krzyknęłam do Sebastiana.
-Daję ci fory!-odkrzyknął ze śmiechem. Strzeliłam gola.
-Skoro ty dajesz mi fory, to Damian już nie musi!-zaśmiałam się.
-Jak mi strzelasz nad głową to się nie dziw, jestem niższy!-Obruszył się bramkarz.
-Ja jestem jakoś niższa od ciebie, a lepiej bronię. To nie koszykówka, że liczy się wzrost!-Zakończyła rozmowę Kamila. Po skończonej pierwszej połowie meczu, trwającej 20 min, wynik był 3:1. Dla dziewczyn. Napiłam się wody, odsapnęłam chwilę i ruszyliśmy dalej. Po kolejnych dwudziestu minutach grania wynik był 6:6.
-Dobra, oddaję honor. Może jednak jesteś w jakimś tam stopniu spokrewniony z Ronaldo.-zaśmiałam się do Seby. -Pięć goli w 20 minut tak dobremu bramkarzowi jak Kama to nie lada wyczyn.
-Dobra. Teraz będą karne. Po dwa dla każdej drużyny. Przegrani stawiają wygranym lody! I Sędziemu też! Chłopaki zaczynają!-ogłosiła Nika. Seweryn nie strzelił. Maja też nie. Seba też nie strzelił. przyszła pora na mnie. Wzięłam rozbieg, i.... GOOOOOOOOL!!!!!!! Tak! Zaczęłyśmy z dziewczynami podpierać sufit. Udało się! Wolnym krokiem podeszłam do Seby.
-No więc: ja poproszę siedem lodów maxi śmetankowe z polewą toffi.Topsze, Sepastianku??-Ten tylko popatrzył się na mnie wilkiem. Teraz będą musieli postawić każdej z nas 7 lodów., bo miałyśmy 7 goli.
Poszliśmy do naszej ulubionej lodziarni.